Tomasz jest wielką gwiazdą SEO. Robi potężne kampanie dla wielkich firm. Nie chce mu się wystawiać dziadowskich faktur, takich na mniej niż 20 tysi (netto). Postawiłem mu kawę i pogadaliśmy sobie. Dowiedziałem się od niego, że jest w świecie SEO tym, kim jest Lewandowski w świecie piłki nożnej. Miał od razu kilka, muszę przyznać że całkiem fajnych, pomysłów na to, co można zrobić z moim biznesem. Trzymając się tej analogii można powiedzieć, że wyglądało to tak, jakby sam Lewandowski miał mnie trenować.
Po kilku dniach wykonałem telefon i ustaliśmy jaki jest miesięczny budżet na działania e-commerce. Ta kwota była dla mnie bardzo wysoka – z tonu jego głosu wyczytałem, że jestem dziadem. W ślad za tą rozmową wysłałem mejla z danymi do umowy, ustaloną kwotą i ustaleniami jakie będą następne kroki. Zapadła cisza trwająca do dziś. Uznałem, że skoro nie ma w nim woli współpracy, to nasze działanie nie będzie miało sensu. Będzie bezczynność przerywana moimi ponagleniami. Z jego strony będzie to wyglądało tak, że jakiś dziad będzie mu przerywał zarabianie dużych pieniędzy.